czwartek, 21 grudnia 2017

To jest już koniec!

TO JUŻ KONIEC! Oddana praca oznacza zakończenie moich studiów na Columbia University. Oceny końcowe z przedmiotów i pracy mam otrzymać do piątku 22 grudnia. W lutym powinienem dostać dyplom, a na oficjalne zakończenie roku akademickiego muszę jeszcze trochę poczekać, bo aż do 14 maja 2018 roku. Na tej uczelni zakończenie roku akademickiego dla wszystkich absolwentów organizowane jest raz do roku. 


Moje walizki na pożegnalnym zdjęciu :)

Koniec studiów oznacza powrót do kraju! W końcu! W roku 2017, do dnia dzisiejszego, spędziłem jedynie 2 tygodnie w Polsce. Nigdy wcześniej, aż tak krótko, w czasie jednego roku, nie byłem. Mam nadzieję, że w roku 2018 będzie to trochę dłuższy okres czasu. Teraz zamierzam pozostać w kraju aż do 12 stycznia. 

Koniec studiów, to także koniec mieszkania w akademiku. Ostatnie 2 dni spędziłem na wyprowadzce z mojego dotychczasowego pokoju. A gdzie się przeprowadziłem? Paradoksalnie, jeszcze bliżej uczelni, niż wcześniej. Teraz będę mieszkał w mieszkaniu na rogu ulicy 116. i Amsterdam, czyli vis-a-vis bramy wejściowej do uczelni Columbia. Udało mi się wynająć mieszkanie od studenta, który wyjeżdża na praktyki do Włoch. Przez pół roku będę mógł mieszkać w umeblowanym (co w Nowym Jorku jest rzadkością) mieszkaniu. 

Od 15 stycznia zaczynam pracę i nowy etap w moim życiu. Jeszcze nie zdecydowałem jakie będą dalsze losy tego bloga, ale z tym postanowiłem poczekać do czasu powrotu do Nowego Jorku i przemyślenia moich planów na najbliższe miesiące. Teraz czas trochę odpocząć, spędzić czas z rodziną i znajomymi i naładować baterie na rok 2018. 

Wszystkim czytelnikom mojego bloga chciałbym życzyć Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! 

środa, 13 grudnia 2017

Ostatnia prosta!

Jak dziś, pamiętam jak po raz pierwszy przyjechałem do Nowego Jorku, latem 2016 roku. Dziś, napisałem swój ostatni egzamin na studiach magisterskich na Columbia University. To oznaczy tylko jedno. Niestety, ale powoli kończy się moja przygoda z tą uczelnią. 

W poprzedni piątek odbyły się ostatnie zajęcia w tym semestrze. Od poniedziałku trwają 'Study Days', czyli dni podczas których studenci przygotowują się do sesji egzaminacyjnej. A ta rozpoczyna się już w piątek 15 grudnia i trwa do 22 grudnia. Podczas tych dni wolnych Columbia przygotowała wiele atrakcji tak, aby zmniejszyć trochę poziom stresu u studentów. 

StudyBreak w Low Library

Tradycyjnie do biblioteki przyprowadzane są szczeniaki i psy terapeutyczne, aby studenci mogli się z nimi pobawić. Codziennie w innej bibliotece organizowane są StudyBreaks z darmową kawą, czekoladą i ciastkami. Nawet najbardziej reprezentatywne miejsce uczelni, czyli Low Library na cały dzień zamieniło się w miejsce gier, zabaw, koncertów i odpoczynku. Dodatkowo organizowane są zajęcia z jogi, medytacji, a także sesje z masażem pleców i karku :)

W przeddzień sesji, w czwartek, odbędzie się tradycyjnie Orgo Night. Noc przed egzaminem z Chemii Organicznej, cała uczelnia zbiera się przed biblioteką Butler w celu przeszkodzenia studentom uczącym się "na ostatnią chwilę" do tego egzaminu. Zbiera się Orkiestra Marszowa i punktualnie o północy zaczyna grać. Więcej o tej tradycji pisałem w poście z roku poprzedniego (LINK).

Dla mnie, przygoda z moją uczelnią kończy się w momencie oddania mojej pracy magisterskiej, która aktualnie jest  w stanie mocno zaawansowanym. Do dnia wylotu do Polski, czyli do 19 grudnia, muszę ją oddać fizycznie do mojego opiekuna naukowego i wtedy mogę spokojnie wracać na święta do domu.

A co po świętach? Złożyłem podanie o Post-Degree Academic Training, czyli o przedłużenie mojej wizy J-1 o następne 11 miesięcy, na potrzeby moich praktyk. Do wylotu mam dostać specjalny dokument, dzięki któremu będę mógł przedłużyć moją wizę, podczas pobytu w Polsce. Tak, jak już kiedyś wspominałem, przedłużenie wizy nie oznacza możliwości wielokrotnego wjazdu na terytorium Stanów Zjednoczonych. Jeżeli podczas przedłużonego pobytu, chcemy wyjechać z USA i wrócić, to musimy fizycznie pojawić się w Ambasadzie USA w Polsce i ponownie złożyć podanie o wizę, już z dokumentem przedłużającym nasz program. Jedyny plus tego wszystkiego, jest fakt, iż jako stypendyści Fulbrighta nie musimy ponosić kosztu wyrobienia wizy ($165). 

Już od jakiś dwóch tygodni jestem katowany świątecznymi piosenkami w sklepach, kawiarniach, centrach handlowych i nie powiem, żeby mi się nie udzielił ten klimat. Przez jakieś dwa dni, mieliśmy nawet śnieg w Nowym Jorku. 


Słyszałem, że w Polsce też mamy już śnieżny puch (o dziwo, nawet na Pomorzu!). Czas więc się pakować i wracać! 

wtorek, 5 grudnia 2017

$450 milionów darowizny dla Columbia University

Nie tak dawno temu pisałem o Giving Day (LINK) na Columbia University. W tym roku, łącznie zebrano rekordowe $15.616.036! Całkiem sporo jak na 24h zbiórki. W Stanach bardzo często słychać o dużych dotacjach od osób prywatnych na rozwój placówek edukacyjnych. W poście o Harvardzie, wspominałem o dotacji $400 milionów na Engineering School. Dzisiaj podobna informacja obiegła całe Stany Zjednoczone z prędkością błyskawicy. 

Państwo Roy i Diana Vagelos przekazali dzisiaj 'skromne' $250 milionów na rozwój Columbia University College of Physicians and Surgeons, czyli na szkołę przyszłych lekarzy i chirurgów. Z czego $150 milionów ma być przeznaczone na pomoc finansową dla studentów. Ponad 70% studentów tego collegu kończy studia z średnim długiem $190 000. Teraz ma się to zmienić. 

Koszt jednego roku na tym wydziale uczelni kosztuje $90 000. Przy czteroletnich studiach to możecie już sobie sami policzyć. Majątek! Tylko dzięki tej darowiźnie, około 420 studentów może otrzymać pełne stypendium na całe studia. Około 20% studentów na roku otrzymuje pełne stypendium. Coś czuję, że liczba aplikacji na ten wydział w tym roku drastycznie wzrośnie :) 

Dzisiejsza darowizna od Państwa Vagelos to nie była ich pierwsza pomoc dla Columbia University. W 2016 roku otwarty został nowy budynek wydziału College of Physicians and Surgeons, na który Roy i Diana przekazali $60 milionów. Budynek jest bardzo spektakularny i wygrał pełno nagród architektonicznych. Nazwany został The Roy and Diana Vagelos Education Center.

                                                            The Roy and Diana Vagelos Education Center, New York              Źródło: Google.com
Roy i Diana Vagelos
Para przekazała $310 milionów dolarów bezpośrednio, a łącznie była zaangażowana w zbiórkę łącznie $450 milionów dolarów w ostatnich latach. W podziękowaniu za ich zasługi Prezydent Columbia University Lee Bollinger postanowił o zmianie nazwy wydziału na Roy and Diana Vagelos College of Physicians and Surgeons. 

Roy i Diana spotkali się na Columbia University w 1950 roku i razem ją ukończyli. Roy w tamtych latach sam otrzymał stypendium od CU i dzięki temu mógł ukończyć studia. Teraz po kilkudziesięciu latach zapragnął pomóc nowemu pokoleniu studentów zmagających się z ogromnymi czesnymi.

Columbia University to prywatna uczelnia non-profit z budżetem ponad $10 miliardów dolarów. Duża część z tego to właśnie dotacje, od takich ludzi jak Roy i Diana Vagelos. Oby więcej takich ludzi!

piątek, 1 grudnia 2017

$ Koszty studiowania/życia w Nowym Jorku $

Wiele osób pyta mnie, jak to jest z kosztami życia w nowym Jorku. Popularna opinia jest taka, że jest to jedno z najdroższych miejsc do życia na świecie. Mieszkam już tutaj ponad 15 miesięcy i z perspektywy czasu łatwiej mi o tym wszystkim pisać. Wszystko będzie dotyczyć życia na Manhattanie, czyli właściwie najdroższego miejsca w samym Nowym Jorku. 


Zakwaterowanie

Zacznijmy od mieszkania. Upper West Side gdzie aktualnie mieszkam, jest drogą lokalizacją i znalezienie pokoju pojedynczego będzie nas kosztowało od $1200-1300 wzwyż. Warto dodać, iż przy wynajmie musimy zapłacić często za pierwszy i ostatni miesiąc oraz depozyt (miesiąc czynszu) z góry. Na start mamy do zapłaty 3 miesięczny czynsz, co przy $1300 za miesiąc, daje prawie $4000! Takie warunki czasem nie obowiązują studentów międzynarodowych, którzy nie mają konta bankowego czy też historii kredytowej. Z taką sytuacją spotkali się moi znajomi z Chin, którzy musieli zapłacić za cały rok z góry! Nooo, ale na szczęście na biednych nie trafiło, to zapłacili.

Ja mieszkam w akademiku i wynajem kosztuje $1160 miesięcznie. Nie jest to najniższa możliwa cena. Ceny w prywatnych i uczelnianych akademikach wahają się od $950 do $1450 w zależności od wielkości pokoju. 

Wyżywienie

Jak już mamy gdzie mieszkać to jeszcze musimy coś jeść. I tutaj, wszystko oczywiście zależy od tego co kto je i w jakiej ilości. Manhattan jest specyficznym miejscem, bo własnoręczne przygotowanie posiłków nie równa się z oszczędnościami. Ceny artykułów spożywczych są strasznie wysokie i jeśli dorzucimy stracony czas na przygotowanie posiłku i posprzątanie to okazuje się, że nie ma to zbytniego sensu. Ceny obiadu zaczynają się od $6-7 (chińskie bary), ale bardziej realne jest $10 za posiłek w jakimś skromnym barze. Jeśli chcemy iść do restauracji, na jakiegoś burgera czy makaron to musimy się liczyć z kosztem $12-15. Trzeba pamiętać, że ceny posiłku podane są netto. Do tego dochodzi podatek + napiwek. I tak z $10 za Burger robi się nagle $15. 


Na początku mojego pobytu żyłem strasznie skromnie, bo z przerażeniem patrzyłem na każdą cenę tutaj. Nie miałem też dużo pieniędzy i mogę powiedzieć, że w tamtym okresie wydawałem niezbędne minimum. Udawało mi się przeżyć za $350. Da się za tyle żyć, ale nie długo. Nie można ciągle jeść po kosztach, bo odbije się to na zdrowiu prędzej czy później. Z czasem mogłem pozwolić sobie na wieksze wydatki na jedzenie i teraz udaje mi się wydawać $600-650 na jedzenie miesięcznie. I to jest chyba taka kwota, że można sobie pozwolić na więcej ale też bez szału. Z taką kwota trzeba się liczyć jadąc tutaj na dłuższy pobyt. 

Ubezpiecznie

Jeśli wybieramy opcję ubezpieczenia z uczelni to 9-miesieczna opłata wynosi $3000. Wiem, że da się wykupić ubezpieczenie z Polski, ale często nie jest ono akceptowane na uczelniach i trzeba i tak wykupić uczelniane ubezpieczenie.

Czesne 

Tutaj zaczynają się te straszne kwoty :) Jeśli wybieramy studia magisterskie - program jednoroczny to koszt wyniesie ok. $70.000. Jeżeli wybieramy opcję 3 semestralna, tak jak ja to uczyniłem, to zapłacimy $50000 za pierwszy rok i ok. $25000 za trzeci semestr. Razem wyjdzie $5000 więcej, ale jeżeli korzystamy że stypendium i możemy aplikować dwukrotnie, rok po roku, to jest to dobra opcja. W koszcie czesnych mamy dostęp do siłowni, basenu i wszystkiego co oferuje moja uczelnia.

Książki

Książki są tutaj ekstremalnie drogie. Podręczniki kosztują tutaj ok. $150-200 za sztukę! Ale z pomocą przychodzi biblioteka, która posiada ogromne zbiory. Trzeba być czujnym i na początku semestru szybko wypożyczyć to co musimy, a uda nam się zaoszczędzić parę dolarów. 

Rozrywka

Bilety do kina to koszt $10-15. Na musical $70-120. Do opery, koncert $10(studenckie okazje)-100. Oferta darmowych muzeów jest duża i do większości znanych miejsc wejdziemy za darmo. Za pozostałe zapłacisz ok. $20 za wejście. 

Służba zdrowia

Nikomu nie życzę źle, ale jak już się przytrafi nam pobyt na pogotowiu to liczmy się z wysokimi opłatami. Wizyta u lekarza to $25, na pogotowiu $75. To są opłaty za samo pojawienie się (tzw. co-pay). Do tego dochodzą opłaty za rentgen czy inne czynności medyczne. Z ubezpieczeniem z uczelni nie możemy zapłacić więcej niż $500 za wizytę. Generalnie to ubezpieczenie pokrywa 80% wszystkich kosztów. 

Z mojego doświadczenia, raz byłem na pogotowiu że złamanym żebrem. Wykonano mi rentgen i wypisane leki przeciwbólowe i wypuszczony do domu. Łączny koszt ok. $1000! Z tego zapłaciłem $150. Nie chcę myśleć ile tutaj kosztują bardziej skomplikowane rzeczy, czy też operacje...

Komunikacja

Bilet miesięczny w NYC kosztuje $121, a pojedynczy $2,75. Musimy wykonywać ok. 11 przejazdów tygodniowo, żeby nam się w ogóle opłacało kupować bilet miesięczny. Żyjąc na kampusie raczej nie wykonamy tego, dlatego większość studentów nie wykupuje ich. Popularny jest też Uber, Via, Lyft, czyli usługi przewozowe. Są one czasem porównywalne z kosztem biletu na metro. Miesięcznie musimy się liczyć z wydaniem ok $150 na transport. 

Abonament

Mam wykupiony plan, który daje nielimitowane rozmowy i SMS oraz 6 GB internetu i kosztuje $42 miesięcznie w sieci AT&T. Abonament z nielimitowanym internetem zaczyna się od $65. Internet mam dodany do czynszu i kosztuje $30 miesięcznie. Biorąc go indywidualnie zapłacimy pewnie podobna cenę. 

Fryzjer

Co jakiś czas trzeba się i tam przejść :) ceny zaczynają się od $15 u latynoskich fryzjerów w mojej okolicy. Ale standardowo można oczekiwać $20-25 za męskie strzyżenie. Damskie to wiecie...sky is the limit. Przy tej cenie musimy doliczyć napiwek 20%. To jest taki standard tutaj. Jak chcecie wracać w to samo miejsce to lepiej płacić napiwek. 

Inne

Do tego dochodzą oczywiście inne opłaty, już bardziej dostosowane do indywidualnych potrzeb. Zawsze należy dodać te $100-200 miesięcznie na inne opłaty.


Jeżeli o czymś zapomniałem lub jesteście ciekawi cen innych rzeczy, produktów czy usług to piszcie śmiało do mnie na maila lub zaraz pod tym postem w komentarzu.

czwartek, 23 listopada 2017

Wizyta na Harvard Business School


Parę miesięcy temu opisywałem studia biznesowe na Harvardzie (LINK). Od tego czasu wiele się nie zmieniło, dalej myślę o aplikowaniu na program '2+2' na HBS. W tym tygodniu można było odwiedzić uczelnię Harvardu i odbyć wycieczkę po kampusie, uczestniczyć w sesji informacyjnej na temat studiów oraz wziąć udział w prawdziwych zajęciach. Postanowiłem, że udam się tam i, na miejscu, zobaczę jak to jest studiować na Harvardzie.

Pierwsze co rzuca się w oczy to ogrom tego kampusu. Na większość uczelni w Stanach, szkoły biznesowe mają jedynie swój dedykowany budynek. Tutaj, szkoła biznesowa ma swój własny kampus, jedynie dla studentów HBS! I do ich wyłącznego użytku są obiekty sportowe, biblioteki, akademiki i wszelkie inne budynki. 

Kampus Harvard Bussines School (HBS)
Najciekawszym elementem mojej wycieczki do Cambridge, MA, był udział w prawdziwych zajęciach ze studentami MBA. Zostałem przydzielony do udziału w zajęciach Technology and Operations Management. Jako, że miałem zakaz robienia jakichkolwiek zdjęć w środku klasy, posłużę się Google.

google.com

Studentów MBA na roku jest około 930. Podzieleni oni są na 10 grup. Mamy 93 studentów w jednej sali. Każdy z nich ma przydzielone swoje miejsce w sali i nie może jego zmienić, aż do końca pierwszego roku. Studenci również nie zmieniają nigdy sali. To profesorowie przychodzą do nich. Każdy student ma swoje imię i nazwisko przed sobą. Jak widać, na ścianach widnieją flagi. Na początku roku, międzynarodowi studenci mogę powiesić flagę swojego kraju. Widać jak bardzo różnorodna jest tutaj klasa. 

Podczas zajęć miałem okazję siedzieć w drugim rzędzie, zaraz koło profesora. Jako gość, nie mogłem uczestniczyć w zajęciach, ani odzywać się do nikogo. Miałem jedynie obserwować. Co ciekawe, studenci tutaj mogą przyprowadzać swoich gości na zajęcia. Niektórzy przyprowadzili swoich kolegów, braci czy kuzynów. Oczywiście w rozsądnej ilości. Było ich łącznie może trzech. I siedzieli gdzieś na schodach z tyłu. Tradycja tutaj jest taka, iż jeżeli, w trakcie zajęć, wypowiada się osoba, która przyprowadziła gościa, to po wypowiedzi następuje krótki aplauz dla niej :). 

Studia MBA oparte są tutaj na metodzie case study (metodę opisywałem w innym poście - LINK). Zajęcia trwają 80 min i są analizą jednego case'a. Profesor nie uczy tutaj w tradycyjny sposób. Profesor ma za zadanie sterować dyskusją w odpowiednim kierunku. Zadając pytania, naprowadza studentów do pewnych przemyśleń, wniosków. Tutaj, studenci w większość uczą się od siebie nawzajem, a mniej od profesora.

Case, który omawialiśmy w klasie dotyczył firmy Li&Fung, która operuje w branży odzieżowej. Wśród studentów, mieliśmy osoby, które miały styczność lub współpracowały wcześniej z tą firmą i dodawały wiele ciekawych informacji do dyskusji. I tak naprawdę jest z każdym case'em. Zawsze znajdzie się ktoś kto jest, z kraju pochodzenia danej firmy i/lub współpracował z daną firmą. 

Zabawna była sytuacja, jak profesor zapytał studentów o kraj Mauritius (wyspa na wschód od Afryki). Teraz dużo odzieży jest tam produkowane i profesor zapytał, żartobliwie "Have you ever heard anything about Mauritius?". I jeden student (o jasnych blond włosach)  zgłosił się i mówi, że jego rodzina pochodzi z Mauritiusa  i często tam bywa. To pokazuje, że na HBS są studenci z każdego zakątka globu, z każdej możliwej branży i  z niesamowitym doświadczeniem życiowym. 

Zajęcia trwały 80 min, studentów jest 93, a miałem wrażenie, ze każdy coś powiedział. Jak profesor zadał jakiekolwiek pytanie to momentalnie było 20 osób chętnych do odpowiedzenia lub też wyrażenia opinii na jakiś temat. Niesamowite!

Ta wizyta dała mi dużo do myślenia. Mając techniczny 'background', nie brałem nigdy udziału w zajęciach tego typu. I chyba dlatego wydają mi się one tak ciekawe. Jest to nauka niesamowicie intensywna. Codziennie odbywają się 2 lub 3 zajęcia. W tygodniu jest łącznie 16 h zajęć. Przygotowanie do nich zajmuje pewnie dwa razy tyle. Ale właśnie o to w tym wszystkich chodzi. 

Wiele ludzi mnie pyta jakie widzę różnice w systemie nauczania w Stanach i w Polsce. To właśnie tu macie jeden przykład. Ilość godzin lekcyjnych. Pamiętam na drugim czy trzecim roku miałem prawie 40 h zajęć, które były rozłożone od 7 rano do 21 wieczorem z ciągłymi 'okienkami'. Jak można w takim systemie robić coś własnego, przygotowywać się do zajęć efektywnie, czy po prostu uprawiać jakiś sport poza godzinami? No nie za bardzo... Zredukujmy ilość godzin zajęć lekcyjnych o połowę. Połączmy je w bloki 2-3 godzinne, tak aby unikać 15-minutowych przerw, które dodane tworzą zmarnowane 2 godziny dziennie.  I wymagajmy myślenia i analizy od studentów, a nie wkuwania definicji i teorii na pamięć. Może to jest jakiś pomysł na poprawę sytuacji w Polsce...

Dajcie mi stanowisko ministra edukacji, a gwarantuje, że to wprowadzę :)

Wracając do tematu to zaczynam coraz intensywniej myśleć o studiach na HBS i aplikowaniu w kwietniu 2018. Jak na razie chcę ukończyć magisterkę na Columbia University i wtedy skupić się na tym. Zobaczymy co się wydarzy do tego czasu :)

środa, 22 listopada 2017

U19 Champions! | South Bronx United


Pod koniec wakacji tego roku postanowiłem zaangażować się w kolejny wolontariat, tym razem, długoterminowy. Całe życie gram w piłkę nożną i od zawsze chciałem spróbować swoich sił w trenowaniu młodych piłkarzy. I tak zrodził się pomysł z wolontariatem w klubie piłkarskim South Bronx United (SBU).

Jak sama nazwa wskazuje, klub znajduje się na Bronx'ie. Jest to najbiedniejsza dzielnica w Nowym Jorku, jak i jedna z najbiedniejszych dzielnic w całych Stanach Zjednoczonych. SBU jest klubem piłkarskim, ale również zajmuje się edukacją. W swoich szeregach mają wolontariuszy, którzy pomagają młodym w nauce i udzielają korepetycji. Zajmują się również mentoringiem. Ja, zająłem się rozwojem sportowym nastolatków z Bronx'u, zgodnie z hasłem SBU - "Soccer for Social Change".

SBU zorganizowało rozgrywki ligowe dla 'dzikich' drużyn, jak to nazywamy w Polsce. Na treningu wakacyjnym władze SBU przydzieliły zawodników do odpowiednich drużyn, tak aby w każdej poziom umiejętności był podobny. Ja zdecydowałem się trenować drużynę U19, czyli nastolatków do lat 19. W mojej kategorii było 6 drużyn i przypisano mnie do drużyny Złotej (Gold). Całe rozgrywki trwały 11 tygodni. 10 pierwszych tygodni to rozgrywki systemem każdy-z-każdym  grane dwukrotnie, a ostatni tydzień to play-off'y, czyli faza pucharowa. 

Moje drużyna - Gold team

Z początku, nie wyglądało to najlepiej. Mało zawodników, z mojej drużyny, znało się wcześniej i komunikacja nie wyglądała najlepiej. Warto dodać, iż większość zawodników mówiła po hiszpańsku. Miałem też jednego zawodnika, który mówił jedynie po francusku. Większość z nich nie miała styczność z graniem w jakiejkolwiek zorganizowanej drużynie i biegali "bez ładu i składu". Trochę zajęła mi zmiana ich nastawienia i sposobu grania.

Pierwsze dwa mecze przegraliśmy, ale po nich długa nastąpiła seria wygranych. Po fazie grupowej nasz bilans wyglądał następująco 6 wygranych - 3 porażki. Z takim rezultatem zajęliśmy 1 miejsce w grupie i jako nagrodę, zaczęliśmy fazę pucharową od półfinału (drużyny 3-6 musiały grać między sobą o prawo gry w półfinale). W półfinale gładko wygraliśmy 3-0 i czekał już na nas wielki FINAŁ.

W najlepszych filmach Hitchcocka nie było takiej dramaturgii jak w tym meczu finałowym. Cały mecz przegrywaliśmy, najpierw 0:1, a potem 1:2 i przez większość drugiej połowy nie mogliśmy strzelić tego upragnionego gola, który wyrównałby stan meczu. Aż do ostatniej akcji meczu, kiedy w zamieszaniu podbramkowym, strzeliliśmy gola na wagę remisu! Aby wyłonić zwycięzce, potrzebne były rzuty karne.

Ustawiliśmy się razem, jak w Lidze Mistrzów :)

I tutaj moi zawodnicy wykazali się spokojem i zimną krwią. Do czwartej kolejki rzutów karnych obie drużyny spudłowały po jednym karnym. W ostatniej serii rzutów karnych przeciwnicy trafili w słupek i nasze zwycięstwo okazało się faktem! To był mecz godny finału!

Nie da się tego opisać, jak moja drużyna przeżywała cały finał. Każdy z nich walczył i pomagał drugiemu, aby na końcu skakać z radości i cieszyć się jak nigdy.  Dla większości z nich było to najważniejsze osiągnięcie sportowe w ich życiu. 

W trakcie tych 11 tygodni udało mi się stworzyć prawdziwą drużynę. Najbardziej byłem zadowolony z tego, że nie musiałem nikogo zmuszać do przychodzenia na mecze. Wysyłałem im sms i wiedziałem, że będą wszyscy na czas. W innych drużynach, ciężko było zebrać podstawowy skład na mecz i często dobierali sobie zawodników z innych drużyn. 

Po meczu finałowym, był czas na sesje zdjęciową. Zrobiliśmy sobie całą serię pamiątkowych zdjęć, razem z całą drużyną, jak i indywidualnie z każdym zawodnikiem.

Już po meczu finałowym, z upragnionym pucharem!

Trenowanie mojej drużyny w ramach South Bronx United League było, dla mnie, niesamowitym doświadczeniem. Radość w oczach tych nastolatków pokazało, że warto uczestniczyć w takich projektach. Moment, w którym świętowaliśmy wygraną w meczu finałowym, był jednym z lepszych momentów jakie miałem tutaj w Stanach Zjednoczonych. 

Teraz, czas trochę odpocząć i zająć się czymś innym w zimowe weekendy. Na wiosnę, zamierzam kontynuować mój udział w SBU i walczyć o mistrza raz jeszcze!

niedziela, 19 listopada 2017

mBank, ty mój bohaterze!

Cała historia z kradzieżą z mojego konta bankowego, na szczęście, zakończyła się pomyślnie dla mnie. Kiedy zgłaszałem całą sprawę do banku, poinformowali mnie, że sprawa ma zostać wyjaśniona w ciągu 30 dni. Po 10 dniach wysłali mi maila, że sprawa się przedłuży i nie zdążą jej rozwiązać w tym czasie. Dlatego też, na moje konto zostały przelane wszystkie środki, które został skradzione. Z takim warunkiem, że jak do 1 stycznia 2018 roku okaże się, że to ja dokonałem tych transakcji, to zostaną one zabrane z powrotem. 


W trakcie jak mBank dochodził do tego co zrobić z moją sprawą, postanowiłem zgłosić to również na policję, tutaj, w Nowym Jorku. Była to moja pierwsza styczność z tutejszą policją i zarazem jak pozytywna. 

Po wizycie na komisariacie w centrum miasta, policjanci wytłumaczyli mi, abym udał się do domu i tam zadzwonił na 911 i wyjaśnił sprawę. Tak tez zrobiłem. Po 5 min od zgłoszenia kradzieży bankowej, radiowóz już czekał pod moim domem. Udało mi się odbyć przejażdżkę na komisariat na Harlemie. Tam znajdował się oddział detektywistyczny, który zajmuje się takimi sprawami. Zostałem przesłuchany, a potwierdzenia feralnych przelewów zostały zeskanowane. Nie było dla nich problemem to, iż były one w języku polskim. Po wszystkim dostałem numer telefonu i numer referencyjny sprawy i mogłem udać się do domu. Teraz mam czekać na ich telefon. Sposób w jaki nowojorska policji podeszła do sprawy, wywarł na mnie duże wrażenie. Było to na pewno ciekawe doświadczenie.

piątek, 17 listopada 2017

Manhattan z lotu ptaka [VIDEO]

Czego się nie robi dla moich czytelników. Specjalnie dla Was, dzisiaj, film z przelotu samolotem nad Nowym Jorkiem. Od początku widoczna jest Statua Wolności, Ellis Island, Governonrs Island i w końcu cały cały Manhattan.

Jeśli kiedykolwiek będziecie możliwość wyboru, na które lotnisko w Nowym Jorku przelecieć to wybierajcie lotnisko LaGuardia. Przy podchodzeniu do lądowania, samolot wykonuje niski przelot nad Manhattanem od południowej strony. Aby podziwiać te widoki musicie mieć jeszcze miejsce przy oknie po lewej stronie w samolocie.

Jak możecie zauważyć na filmie, Manhattan to nie tylko drapacze chmur. Są obszary z wysokimi budynkami, jak na Downtown (z One World Trade Center) oraz Midtown (z Empire State Building). Budynki na tym obszarze są posadowione w skale (Manhattan Schist) i dlatego też, możliwe jest budowanie tak wysokich konstrukcji. Pomiędzy Downtown i Midtown, jest duży obszar niskiej zabudowy. Jest to spowodowane spadkiem w wysokości podłoża skalnego na tym odcinku. Wszystko widoczne jest na poniższej rycinie.



Co do drgań na filmie, to nie mam pojęcia skąd się one wzięły, dlatego proszę nie zwracać na nie uwagę :)

czwartek, 16 listopada 2017

Co tu tak krzywo? | Seattle - część II



Seattle nazywane jest miastem siedmiu wzgórz. Ze względu na to, iż są do dość wysokie wzgórza, to spacer w tym mieście nie należy do rzeczy łatwych i przyjemnych. Ciągle trzeba się wspinać. Na zdjęciu widać jakie są różnice w poziomie. Tak wygląda każda ulica prostopadła do linii nabrzeża. Jazda na rowerze zatem odpada. 

Każdy budynek wygląda tutaj trochę dziwnie. Na 1st Avenue wchodzi się do budynku na poziomie 1, a już na 2nd Avenue wchodzimy na poziomie 3. Wszystko zdaje się być jakieś takie krzywe.

Trzeba nawet przystanek autobusowy podzielić na pół

Uczestniczyłem w wycieczce na temat historii tego miasta i trochę mi tam wytłumaczyli, o co chodzi z tą dziwną topografią miasta. Tak jak wspomniałem na początku, Seattle to miasto siedmiu wzgórz. Tak było do przełomu XIX i XX wieku, kiedy to, te wzgórza zaczęły być problemem przy poruszaniu się po mieście. Wtedy też postanowiono "pozbyć" się jednego wzgórza - Danny Hill i wyrównać nieco teren. Na dole jest oryginalny rysunek tego jak to dokładnie zrobiono. I te nachylenia, które mamy dzisiaj, są właśnie wynikiem operacji Danny Hill Regrade.

google.com
Operacja usuwania wzgórza Danny Hill i wyrównywania terenu      google.com

Już dość tej historii na dziś :) Studiowanie budownictwa czy architektury zmienia sposób, w jaki patrzy się na świat. Dla nas, budowlańców, każda budowla czy konstrukcja zmusza nas do myślenia 'jak to zostało zrobione?'. Pewnie dlatego piszę tutaj o jakieś topografii miasta :)

Celem mojej wycieczki była konferencja Advances in Tunneling, czyli co nowego w tunelowaniu. Pierwszego dnia wybraliśmy się na budowę największego tunelu na świecie (17.4 m) pod centrum Seattle. Tunel jest już cały wydrążony i aktualnie trwa budowa dwóch poziomów autostrady. Jest to też ostatni moment kiedy można było zobaczyć tunel w całej okazałości. Za rok już cały tunel będzie zabudowany i już nie będzie widać ogromu tej konstruckcji. 

Zwykle, idąc na trwającą budowę, szczególnie tunelu, nie ma możliwości robienia zdjęć, a tym bardziej ich publikacji. W tym przypadku było zupełnie inaczej. Mogliśmy robić zdjęcia, wideo i co tylko chcieliśmy.

Dolny poziom jezdni w tunelu

Górny poziom jezdni w tunelu

Branża tunelowa jest o tyle wąską specjalizacją, że nawet w Stanach Zjednoczonych jeżdżąc po konferencjach, spotyka się te same osoby. Na konferencjach w San Diego, Seattle czy w Nowym Jorku spotykam moich profesorów z uczelni, czy też współpracowników z mojej byłej firmy. Ciężko się dostać do tej branży, ale jak już się tam znajdzie to już się zostaje na całe życie. Dlatego też, warto jeździć na takie konferencje także w celach networking'owych. Samo pokazanie się tam, mówi dużo twoim przełożonym czy profesorom.

Wszędzie dobrze, ale w Nowym Jorku najlepiej. Czas wracać do "Wielkiego Jabłka" i kontynuować pisanie pracy magisterskiej. Do końca semestru zostało jedynie ok. 40 dni. 

wtorek, 14 listopada 2017

Czy tutaj kiedyś przestanie padać? | Seattle - cześć I


Witam w Seattle! Prognoza nie kłamała, pada non-stop. Pierwsze dwa dni mam na zwiedzanie tego miasta, co jak widzę, nie będzie takie łatwe.

Aby cały wyjazd zamknął się w budżecie, postanowiłem spać w hostelu i wybór padł na jeden z najtańszych w mieście, Green Tortoise Hostel. I chyba nie mogłem lepiej wybrać. Nie wiem czy jest coś takiego jak non-profit hostel, ale jak coś takiego istnieje, to ten hostel właśnie do takich należy. Płacę jedynie $30 za dobę, a dodatkowo otrzymuje codziennie darmowe śniadania, co drugi dzień kolacje (wczoraj padło na tacos), darmowe wycieczki piesze i darmowe piwo (all-you-can-drink) w piątki i soboty. Nie widziałem jeszcze, żeby jakikolwiek hostel miał takie bonusy. 

Ludzie, którzy są w tym hostelu to inna rzecz. Jestem otoczony samymi hipisami, którzy są w podróży już od miesięcy i zbytnio nie planują niczego i robią wszystko spontanicznie. Poznałem pewną Francuzkę, która przyjechała do tego hostelu na parę dni, ale jednak została na dłużej, zaczęła pracować w tym hostelu i teraz po 2 miesiącach jedzie do Kalifornii w poszukiwaniu kolejnych przygód. Trochę inne podejście do życia, od tego do którego przywykłem żyjąc w Nowym Jorku pośród ludzi goniącymi za karierą. Tutaj każdy opowiada o podróżach, przygodach, byciu wolnym, a nie o karierze, pracy i o projektach w jakich biorą udział. 


Mój hostel znajduje się 50 m od jednej z głównych atrakcji miasta, czyli Pike Place Market. Od 1907 roku można tutaj kupować wszystkie produkty, żywność prosto od producentów w ponad 500 sklepach. Jest to najstarszy taki market w Stanach Zjednoczonych. 


W jednej z uliczek marketu znajduje się jedno z dziwniejszych miejsc zabytkowych jakie widziałem. Ściany ceglane na tej ulicy pokryte są gumą do żucia. Jest ich tyle, że kompletnie zakrywają cegłę. Ludzie stoją i rzucają gumą w ścianę, w miejsca które jeszcze nie zostały zajęte. Nawet coś tak głupiego jak guma do żucia, może stać się sztuką.


Zaraz koło marketu Pike Place znajduje się 'mekka' fanów sieci kawiarni Starbucks, czyli pierwsza kawiarnia Starbucks'a, która rozpoczęła działanie w 1971 roku. Poza zwykłą ofertą, taką jaką możemy znaleźć w każdej innej kawiarni, mamy do kupienia gadżety dostępne tylko i wyłącznie tutaj, nawiązujące do tego iż była to pierwsza kawiarnia. Zainteresowanie tym punktem jest ogromne. Aby dostać się do środka, należy niestety wystać w 20-30 min kolejce. 


Chodząc po mieście, zauważyłem dziwną rzecz, a mianowicie stojące rowery na każdym kroku, takie jak na tym zdjęciu powyżej. Nie mają one żadnych łańcuchów czy kłódek przy sobie. Tak sobie po prostu stoją i czekają. Te rowery należą do dwóch sieci: Spin i LimeBike. Są to rowery miejskie, które możemy wziąć w każdym miejscu w mieście i również zostawić je gdzie nam się podoba. Mają one wbudowane nadajniki GPS, dzięki którym korzystając z aplikacji, możemy namierzyć gdzie one się znajdują i je wypożyczyć. Koszt to $1 za 30 min jazdy. Z wprowadzeniem czegoś takiego w Nowym Jorku miałbym pewne wątpliwości. Kradzież jest tam niezwykle "agresywna". Z przypiętego roweru, potrafi zostać jedynie goła rama i to w kilka godzin. Pewnie dlatego jeszcze nie dotarło to do NYC.

piątek, 10 listopada 2017

Czas na kolejny wyjazd!

google.com
W październiku składałem podanie o stypendium EGSC Professional Development (LINK) na wyjazd na konferencje "Advances in Tunneling Technology" w Seattle. Niestety, nie udało mi się otrzymać żadnych środków. Mój opiekun naukowy zaproponował mi zaaplikowanie o pomoc finansową z naszego wydziału CEEM (Civil Enginnering and Engineering Mechanics). Oczywście tak też zrobiłem i otrzymałem $350 stypendium na wyjazd do Seattle!

W najbliższą niedzielę o 7 rano wylatuję na drugi koniec Stanów. W Seattle spędzę 4 pełne dni. Konferencja odbywa się we wtorek i środę. W poniedziałek organizowana jest wycieczka na budowę Alaskan Way Tunnel w Seattle, gdzie użyto największej maszyny drążącej na świecie, o średnicy 17.5 m. Przylatuję dwa dni wcześniej, aby poznać to miasto i zobaczyć wszystko to co ma do  najlepszego do zaoferowania. Mam długą listę miejsc do odwiedzenia, dlatego następne dni będą dość intensywne.

Seattle nazywane jest 'Rainy City' i chyba nie bez powodu. Oto prognoza pogody na czas mojego pobytu. Oby się tylko nie potwierdziła..
W czasie mojego wyjazdu, nie będę w stanie być na zajęciach na uczelni. Nie jest to jednak problemem na Columbia University. Moje zajęcia są nagrywane i dostępne on-line w czasie rzeczywistym. Jest możliwość studiowania on-line i dla takich studentów jest dostępna taka możliwość. Będąc nawet na drugim końcu świata możemy uczestniczyć w zajęciach w tym samym czasie jak normalni studenci. Kolejna rzecz, jaką powinniśmy wdrożyć na polskich uczelniach. Taka tam dygresja :)

No dobra, czas się pakować i ruszać w kolejną wyprawę!

wtorek, 7 listopada 2017

Kradzież z mojego konta bankowego

Pisałem już kiedyś o tym jak tutaj działa płatność kartą. W Polsce jest tak, iż raczej nie dajemy naszej karty debetowej czy kredytowej nikomu w ręce. Ktoś podchodzi do nas z terminalem i dokonujemy zapłaty własnoręcznie. W Stanach działa to zupełnie inaczej. Przy wejściu do restauracji czy baru otwiera się rachunek i zostawia kartę na barze. Ta karta tam jest, aż do momentu, w którym chcemy zakończyć pobyt, zapłacić i wyjść. Czyli na czas pobytu nie mamy jej na widoku. Na początku pobytu w Stanach było to dla mnie dziwne, ale teraz już się do tego przyzwyczaiłem.

Do płatności w internecie wystarczą dane z karty, bez obowiązku potwierdzania takich transakcji. I to jest właśnie sedno problemu. Ktoś kto ma w zasięgu naszą kartę, może skopiować jej numery i później użyć jej do płatności. I to się właśnie stało w moim przypadku. Moja polska karta walutowa została użyta w taki sposób, na łączną kwotę $750 ! Ktoś pięciokrotnie zapłacił $150 moją kartą debetową, w tym samym sklepie, tego samego dnia! Zauważyłem to dopiero dwa dni po fakcie i już zablokowałem swoją kartę. 


O takich sytuacjach słyszałem już tutaj w Stanach. Tylko, że tutaj banki blokują od razu takie transakcje widząc ten sam tytuł transakcji i podobne kwoty. Następnie dzwonią do ciebie i pytają czy to na pewno ty dokonujesz tych transakcji. Nawet jak jest jedna transakcja, ale w innym stanie to tez do Ciebie zadzwonią i zapytają o autoryzację takiego przelewu. No najwidoczniej mBank nie ma takich systemów. Właściwie to mają, z tego co mi mówili w rozmowie telefonicznej, tylko "nie wiedzą czemu, ale nie zadziałały"... No to chyba czas się dowiedzieć...

Teraz kazali mi czekać do 7 dni na rozwiązanie tej sytuacji. Zobaczymy co z tym zrobią.

poniedziałek, 6 listopada 2017

NYC Marathon już po raz drugi!



Już po raz drugi miałem przyjemność pomagać jako wolontariusz przy Nowojorskim Maratonie. Ponad 70.000 uczestników przystąpiło w tym roku do maratonu, a rekordowe 51.394 osób dobiegło aż do samej mety w Central Parku. 

Trasa maratonu przebiega przez wszystkie dzielnice (borough) Nowego Jorku. Rozpoczyna się na Staten Island, dalej jest Brooklyn, Queens, Bronx i kończy się na Manhattanie. Długość tego biegu w milach to 26.2. Na 13 mili, czyli w połowie dystansu, trasa przebiega przez Greenpoint, czyli "polską" dzielnicę. Ta stacja dostała przydomek "polska wioska", ponieważ w większości wolontariuszami są Polacy lub ludzie polskiego pochodzenia.


W 2016 podczas mojego pierwszego maratonu, ubrany byłem w zielone ponczo widoczne na zdjęciu. W tym roku, przez to, że już mam doświadczenie, awansowałem na Station Leader. Z tego też powodu, otrzymaliśmy od sponsora tego biegu, firmy New Balance, niebieskie kurtki. Naszą rolą, jako liderów było zbudowanie całej stacji, rozdysponowanie prac dla innych wolontariuszy, pilnowanie porządku oraz tego, żeby cały czas na stacji była kawa, pączki, kanapki i pizza dla wszystkich wolontariuszy. 


Od godziny 8 rozpoczęła się zabawa. Mieliśmy kapelę oraz DJ, który, oczywiście puszczał polskie "klasyki", czyli "Ona tańczy dla mnie", czy "Przez Twe Oczy Zielone". Wszędzie wisiały polskie flagi. Prawdziwa Polska Wioska. Wśród nas byli również obcokrajowcy, którzy, w rozmowie ze mną przyznali, że jest to jedna z lepszych stacji, ze względu na tutejszą atmosferę, dlatego też po raz kolejny już tutaj pomagają. Jest to jedyna taka stacja na maratonie, na której jest taka przewaga jednej narodowości. 



Pogoda nie była najlepsza na bicie rekordu. Może nie lało, ale padało przez długi okres biegu. Zwycięzcą, w kategorii mężczyzn, został kenijczyk Geoffrey Kamworor z czasem 2:10:53, a wśród kobiet wygrała Shalane Flanagan z czasem 2:26:53. Oboje wzbogacili się o 100.000 dolarów. 

Każda kategoria wiekowa ma swoje osobne nagrody. Na podziw i szacunek zasługują osoby z ostatniego przedziału wiekowego 80-89. Pan Gerald Miller z Kanady (lat 80) zdołał przebiec maraton z czasem 4:34:21 (!), a pani Ginette Bedard (lat 84) z USA ukończyła bieg z czasem 6:12:53 (!). Chapeau bas!

sobota, 4 listopada 2017

Long Island City


Z końcem grudnia kończy się moja przygoda z Columbia University, i co gorsze, muszę pożegnać się z moim pokojem w akademiku. Od nowego roku będę musiał się przeprowadzić w inne miejsce. Od stycznia zaczynam pracę w ścisłym centrum w Midtown. Lokalizacja mojej pracy jest na tyle dobra, iż tak naprawdę mogę mieszkać na Manhattanie, Brooklynie, Queens, czy też nawet New Jersey i mieć tak samo dobry dojazd. I dlatego też, od paru miesięcy sprawdzam różne miejsca poza Manhattanem i próbuje wyczuć czy jest to odpowiednie miejsce do życia. W tym tygodniu padło na Long Island City!

Long Island City jest to jedno z wielu osiedli mieszkaniowych na Queens'ie. Jest zaraz po drugiej stronie East River, za wschód od Manhattanu. Niegdyś miejsce pełne fabryk, magazynów i warsztatów, a dzisiaj pełne wysokich budynków mieszkalnych z pięknym widokiem na skyline Manhattanu.
Lokalizacja Long Island CityAb
Long Island City znajduje się jeden przystanek metrem od Manhattanu. Dodatkowo mamy promy, które w 10 minut zabierają nas na ulicę 34. oraz na Wall Street. I to jedynie za $2.75, czyli cenę jednego biletu na metro. 

Najlepsze widoki z Long Island City mamy w Gantry Plaza State Park znajdującego się w miejscu starej stoczni. Jest to kompletnie odnowione miejsce, pełne zieleni, parków, ścieżek, promenady i placów zabaw. 





Do 1999 roku, w północnej części tego parku znajdowała się tutaj rozlewnie Pepsi. Na jej dachu znajdowało się charakterystyczne logo tej firmy. PepsiCo sprzedało całą swoją nieruchomość, ale zostawiło sobie mały skrawek 18m x 61m, na którym to można było postawić logo Pepsi. To logo stało się tam tak symboliczne i ważne z historycznego punktu widzenia, iż w 2016 stało się zabytkiem w Nowym Jorku i jest chronione prawem. Do tego stopnia, iż budynek, który został wybudowany zaraz za logiem Pepsi, ma wcięcie na wysokości pierwszych 8 kondygnacji, aby zachować wymagany dystans 45 stóp (widoczne na zdjęciu).

Logo jest ogromne, litery P i C na poniższym zdjęciu mają wysokość 13m! 
Jakie są ceny wynajmu w tej okolicy? Już wam mówię. Za studio(kawalerka) musimy się liczyć z wydatkami rzędu średnio $2400, za mieszkanie z jedną sypialnią $2900, dwoma $3800, trzema $4700. Aha.... No dobra to czas iść na metro i wracać do siebie. Może kiedyś :)

piątek, 3 listopada 2017

Jak wygląda pisanie pracy magisterskiej w Stanach?

Tym semestrem kończę moją karierę na Columbia University. Zostało mi do zrobienia 6 punktów, aby ukończyć tą uczelnią z tytułem magistra (Master of Science). Tak jak już wcześniej wspominałem każdy przedmiot jest za 3 punkty, czyli jak łatwo wyliczyć na ten semestr mam do zrobienia dwa przedmioty. To gdzie ta praca magisterska w takim razie?

Na mojej uczelni nie ma obowiązku robienie żadnej pracy magisterskiej. Należy zdobyć 30 punktów, aby uzyskać magistra i tyle. Można to zrobić biorąc przedmioty (3 punkty), robiąc praktyki (1 punkt) lub wybierając individual research (1-4 punkty). I właśnie wybrałem tą ostatnią opcję , zamiast dwóch przedmiotów, robię jeden plus pracę magisterską. Uznałem, że skoro robię roczny kurs magisterski w 1,5 roku to mogę ostatni semestr poświęcić się i zrobić naprawdę porządną pracę magisterską. 

Nazywa się to individual research, a nie thesis, ponieważ nie ma takiej formy jaką znamy z polskich uczelni. Nie ma obrony pracy magisterskiej przed komisją, nie ma wymagań co do czcionek, marginesów, odstępów itp. Nie ma również czegoś takiego, jak sprawdzanie pracy przez Antyplagiat. Jedyne wymaganie jest takie, iż praca musi zostać opublikowana. To znaczy, coś na końcu tego naszego research'u musimy przedstawić naszemu opiekunowi naukowego. 

Brzmi bardzo luźno, lecz tylko z pozoru. Nikt nie wywiesza tutaj list z tematami na pracę magisterską. Temat badań musimy sami wymyślić lub też poradzić się swojego opiekuna. Na początku semestru należy przedstawić Research Objective, czyli opis badań. Nie wiedziałem jak ciężko jest takie coś napisać, dopóki sam nie musiałem się z tym zmierzyć.

Moja specjalizacja to Budowa Tuneli, dlatego też, chciałem przeprowadzić badania w tej dziedzinie. W moich badaniach postanowiłem bazować na moim doświadczeniu z poprzednich semestrów: Chciałem wykorzystać Geotechnical Centrifuge (Wirówkę Geotechniczną), czyli maszynę, której nie mamy w całej Polsce. Opisywałem ją kilka miesięcy temu (LINK). Miałem do dyspozycji również MakerSpace, czyli warsztat z drukarkami 3D, wycinarkami laserowymi, piłami, prasami hydraulicznymi (LINK).

Geotechnical Centrifuge

MakerSpace
I tak, wpadłem na pomysł, aby mój profil tunelu wydrukować w 3D, a potem użyć w badaniach w laboratorium przy użyciu wirówki. Znalazłem temat badań z zastosowaniem mojego modelu i zaproponowałem to mojemu wydziałowi. Ten się na to zgodził i od tego momentu większość mojego czasu spędzam w laboratorium lub w warsztacie. Na koniec badań zamierzam napisać pracę z dokładnym opisem i analizą, a dodatkowo napisać krótki artykuł podsumowujący moje badania. Wtedy też, będę mógł się podzielić tym co właściwie ja tam badam i opublikować mój artykuł.

Z pisaniem pracy magisterskiej na podstawie badań jest trochę inaczej niż z pracami czysto teoretycznymi. Ja do rozpoczęcia pisania, muszę skończyć moje całe badania. Nie mogę pisać rozdział po rozdziale, bo wszystko zależy tak naprawdę od wyników moich badań. A jak na razie, to nie nie mam pojęcia jaki będzie ich rezultat :) Dlatego też, do końca listopada zamierzam nie opuszczać laboratorium, a od początku grudnia zaczynam fizyczne pisanie całej pracy. Mam czas do końca tego semestru, który kończy się 22 grudnia.

poniedziałek, 30 października 2017

O transakcjach bezgotówkowych słów parę - Aplikacja Venmo

W wielu aspektach to Ameryka nas wyprzedza, w większości wszystkie nowinki przychodzą do nas z kilkuletnim opóźnieniem. Są jednak rzeczy, które Polakom znane są od lat, a w USA jeszcze nikt o tym nie słyszał. Tak właśnie jest z bankowością, a dokładnie z przelewami. 

Mieszkając tutaj już ponad rok, czasem łapie się za głowę i nie mogę pewny rzeczy zrozumieć jak banki tutaj działają. Największą paranoją są tutaj przelewy. W Polsce wpisujemy numer konta dane, kwotę przelewu i tyle. Przelewy są darmowe i zwykle są na koncie drugiej osoby już następnego dnia roboczego. Coś tak prostego jak przelewy, w USA nie działa tak prosto. Każdy przelew równa się dodatkowej prowizji ~$20. Przy jakiś milionowych przelewach to może nie jest problem, ale jak chcesz znajomemu przelać $20, no to już jest problem. 


Do niedawna nie było alternatywy dla tego typu transakcji, aż do 2009 roku kiedy to powstała aplikacja Venmo. Jest to aplikacja, dzięki której można błyskawicznie wysłać pieniądze innej osobie. Jest to usługa oparta na systemie PayPal i co najważniejsze, jest darmowa (do $500). Każdy użytkownik zakłada tam konto, które może powiązać również z Facebookiem. I wtedy kiedy chcesz komuś przelać jakąś kwotę to wpisujesz jego imię i nazwisko i po znalezieniu właściwej osoby możemy jej wysłać odpowiednią kwotę, oczywiście, wcześniej wpisując dane swojej karty bankomatowej. Nie trzeba znać numeru konta czy tez adresu zamieszkania drugiej osoby, aby wysłać przelew. Jest też opcja "request" czy wysłania prośby o zapłatę do konkretnej osoby. Jeśli ktoś się ociąga z zapłatą lub zapomniał o niej, to możemy do takiej osoby wysłać powiadomienie o zapłacie i za jednym kliknięciem ta osoba może nam wysłać pieniądze na nasze konto. Jest to prawdziwa rewolucja na rynku amerykańskim. W poprzednim roku, wartość wszystkich transakcji w Venmo wyniosło ponad 20 miliardów dolarów. 


Oczywiście nic nie jest takie piękne jak się wydaje. Pieniądze wysyłamy w sekundę i otrzymujemy je tak samo szybko. Lecz nie lądują one od razu na naszym koncie. Najpierw są one na naszym koncie w Venmo i dopiero po wciśnięciu "Transfer" możemy je sobie przelać (za darmo!) na swoje konto bankowe. I wtedy zajmuje to, jak to w USA, dwa dni robocze.

Z tego co czytałem to ta aplikacja nie działa w Polsce, ale też nie ma potrzeby i zainteresowania tą aplikację ze strony użytkowników. Od dawien dawna przelewy są darmowe i ludzie się na nie nie skarżą. Na plus jest na pewno fakt, iż w Venmo można wyszukać osobę i przelać jej środki, nie znając jej numeru konta. Nie znam osoby, która zna swój numer konta na pamięć, dlatego ta opcja jest akurat zaletą.

Venmo stało się tak popularne, że już samo słowo 'venmo' weszło do słownika amerykanów. Przy dzieleniu rachunku w restauracji, słyszy się: "I will venmo you." I wszystko jasne. 

Korzystając z faktu, że przelewy w Venmo są darmowe, chciałem wpisać tam moją kartę do konta walutowego (USD) z polskiego banku. Niestety, ta opcja nie wchodzi w grę. Karty zagraniczne z Polski nie działają. Poszukiwania darmowego transferu środków z polskich banków do amerykańskich trwają dalej...

środa, 25 października 2017

Bilety do kina, teatru, opery i inne... - Ticket Center

Bycie studentem Columbia University niesie za sobą wiele plusów. Jednym z nich są darmowe lub przecenione bilety do miejsc kulturalnych w Nowym Jorku. W budynku Lerner Hall na kampusie mamy takie miejsce jak The Ticket and Information Center, gdzie możemy otrzymać darmowe bilety lub kupić je po przecenie. 

Ostatnio postanowiłem wybrać się do kina i sprawdziłem jak działa to Centrum. Bilety można nabyć za $11 (normalna cena $14.5) do sieci kin AMC, lub za $9.25 (normalna cena $15) do sieci kin Angelika/City Cinemas. Cena może wydać się wysoka, ale zobaczcie w jakich warunkach tam się ogląda filmy (AMC Cinema 84th Street):

Środkowy podłokietnik da się podnieść i zrobić z tego dwuosobową kanapę.
Ze względu na wielkość tych siedzeń, nie ma zbyt wielu miejsc na sali i nie ma ścisku.
Jeśli chodzi o muzea, to mamy ogromny wachlarz możliwość. Do większości muzeów na Manhattanie mamy darmowe wejście. Lista darmowych miejsc zawiera najbardziej popularne muzea, takie jak MoMA (Museum of Modern Art) czy MET (Metropolitan Museum of Art). Cała lista podana jest TUTAJ

W  The Ticket and Information Center można również nabyć przecenione bilety na przedstawienia i musicale na Broadway'u, na operę w Metropolitan Opera, czy też na koncerty muzyki klasycznej w Carnegie Hall, czy Lincoln Center.

Centrum Biletowe również pomaga studentom, w sprzedaży biletów na ich wystąpienia czy koncerty. Jeżeli w ramach jakiegoś koła studenckiego, mamy zamiar zrobić jakieś wydarzenie o płatnych wstępie to Centrum zajmuje się wtedy jego organizacją od strony biletowej. 

niedziela, 22 października 2017

Studia Prawnicze w USA - wywiad z Michałem Chajdukowskim

Dzisiaj to nie ja będę mówił "jak jest". Dzisiaj to ja będę zadawał pytania. Moim gościem jest Michał Chajdukowski, student prawa z Law School na Columbia University. Michał ma za sobą już studia prawnicze w Anglii i Francji. Opowie nam trochę o tym jak wyglądają studia w Nowym Jorku oraz czym się różnią od tych w Europie. Zapraszam do lektury!

środa, 18 października 2017

Giving Day


Raz do roku organizowany jest Giving Day, czyli dzień, w którym to organizowana jest zbiórka pieniędzy od wszystkich osób, którym zależy na rozwoju uczelni Columbia. Przez 24 godziny uruchomiona jest internetowa platforma, na której możemy przekazać pieniądze na poszczególne szkoły, badania, kluby sportowe czy wydarzenia organizowane na kampusie.

Jest to dzień, w którym to absolwenci mogą odwdzięczyć się za to, jak studia na Columbia University pomogły im w późniejszym życiu, karierze. Absolwentami tej uczelni są nobliści, prezydenci krajów, właściciele i dyrektorzy wielkich firm. Raz do roku mają okazję by się odwdzięczyć, aby kolejne pokolenie studentów miało takie same, jak nie lepsze, warunki do studiowania. Każdy absolwent uczelni otrzymuje, co roku, list z przypomnieniem o Giving Day. Tak właśnie utrzymuje się więzi z absolwentami. Jest to rzecz, którą można by było zrobić w Polsce. Ciekawy jestem jaki byłby odzew u nas w kraju. W Polsce nawet jakbyś chciał/a to nie ma szczególnie jak wesprzeć finansowo naszych placówek edukacyjnych (liceów, szkół wyższych). Warto spróbować!

To jaki jest wynik zbiórki na Columbia University? Do godziny 20.00 uzbierano już $13 133 034! A do końca jeszcze 4 godziny!