czwartek, 23 listopada 2017

Wizyta na Harvard Business School


Parę miesięcy temu opisywałem studia biznesowe na Harvardzie (LINK). Od tego czasu wiele się nie zmieniło, dalej myślę o aplikowaniu na program '2+2' na HBS. W tym tygodniu można było odwiedzić uczelnię Harvardu i odbyć wycieczkę po kampusie, uczestniczyć w sesji informacyjnej na temat studiów oraz wziąć udział w prawdziwych zajęciach. Postanowiłem, że udam się tam i, na miejscu, zobaczę jak to jest studiować na Harvardzie.

Pierwsze co rzuca się w oczy to ogrom tego kampusu. Na większość uczelni w Stanach, szkoły biznesowe mają jedynie swój dedykowany budynek. Tutaj, szkoła biznesowa ma swój własny kampus, jedynie dla studentów HBS! I do ich wyłącznego użytku są obiekty sportowe, biblioteki, akademiki i wszelkie inne budynki. 

Kampus Harvard Bussines School (HBS)
Najciekawszym elementem mojej wycieczki do Cambridge, MA, był udział w prawdziwych zajęciach ze studentami MBA. Zostałem przydzielony do udziału w zajęciach Technology and Operations Management. Jako, że miałem zakaz robienia jakichkolwiek zdjęć w środku klasy, posłużę się Google.

google.com

Studentów MBA na roku jest około 930. Podzieleni oni są na 10 grup. Mamy 93 studentów w jednej sali. Każdy z nich ma przydzielone swoje miejsce w sali i nie może jego zmienić, aż do końca pierwszego roku. Studenci również nie zmieniają nigdy sali. To profesorowie przychodzą do nich. Każdy student ma swoje imię i nazwisko przed sobą. Jak widać, na ścianach widnieją flagi. Na początku roku, międzynarodowi studenci mogę powiesić flagę swojego kraju. Widać jak bardzo różnorodna jest tutaj klasa. 

Podczas zajęć miałem okazję siedzieć w drugim rzędzie, zaraz koło profesora. Jako gość, nie mogłem uczestniczyć w zajęciach, ani odzywać się do nikogo. Miałem jedynie obserwować. Co ciekawe, studenci tutaj mogą przyprowadzać swoich gości na zajęcia. Niektórzy przyprowadzili swoich kolegów, braci czy kuzynów. Oczywiście w rozsądnej ilości. Było ich łącznie może trzech. I siedzieli gdzieś na schodach z tyłu. Tradycja tutaj jest taka, iż jeżeli, w trakcie zajęć, wypowiada się osoba, która przyprowadziła gościa, to po wypowiedzi następuje krótki aplauz dla niej :). 

Studia MBA oparte są tutaj na metodzie case study (metodę opisywałem w innym poście - LINK). Zajęcia trwają 80 min i są analizą jednego case'a. Profesor nie uczy tutaj w tradycyjny sposób. Profesor ma za zadanie sterować dyskusją w odpowiednim kierunku. Zadając pytania, naprowadza studentów do pewnych przemyśleń, wniosków. Tutaj, studenci w większość uczą się od siebie nawzajem, a mniej od profesora.

Case, który omawialiśmy w klasie dotyczył firmy Li&Fung, która operuje w branży odzieżowej. Wśród studentów, mieliśmy osoby, które miały styczność lub współpracowały wcześniej z tą firmą i dodawały wiele ciekawych informacji do dyskusji. I tak naprawdę jest z każdym case'em. Zawsze znajdzie się ktoś kto jest, z kraju pochodzenia danej firmy i/lub współpracował z daną firmą. 

Zabawna była sytuacja, jak profesor zapytał studentów o kraj Mauritius (wyspa na wschód od Afryki). Teraz dużo odzieży jest tam produkowane i profesor zapytał, żartobliwie "Have you ever heard anything about Mauritius?". I jeden student (o jasnych blond włosach)  zgłosił się i mówi, że jego rodzina pochodzi z Mauritiusa  i często tam bywa. To pokazuje, że na HBS są studenci z każdego zakątka globu, z każdej możliwej branży i  z niesamowitym doświadczeniem życiowym. 

Zajęcia trwały 80 min, studentów jest 93, a miałem wrażenie, ze każdy coś powiedział. Jak profesor zadał jakiekolwiek pytanie to momentalnie było 20 osób chętnych do odpowiedzenia lub też wyrażenia opinii na jakiś temat. Niesamowite!

Ta wizyta dała mi dużo do myślenia. Mając techniczny 'background', nie brałem nigdy udziału w zajęciach tego typu. I chyba dlatego wydają mi się one tak ciekawe. Jest to nauka niesamowicie intensywna. Codziennie odbywają się 2 lub 3 zajęcia. W tygodniu jest łącznie 16 h zajęć. Przygotowanie do nich zajmuje pewnie dwa razy tyle. Ale właśnie o to w tym wszystkich chodzi. 

Wiele ludzi mnie pyta jakie widzę różnice w systemie nauczania w Stanach i w Polsce. To właśnie tu macie jeden przykład. Ilość godzin lekcyjnych. Pamiętam na drugim czy trzecim roku miałem prawie 40 h zajęć, które były rozłożone od 7 rano do 21 wieczorem z ciągłymi 'okienkami'. Jak można w takim systemie robić coś własnego, przygotowywać się do zajęć efektywnie, czy po prostu uprawiać jakiś sport poza godzinami? No nie za bardzo... Zredukujmy ilość godzin zajęć lekcyjnych o połowę. Połączmy je w bloki 2-3 godzinne, tak aby unikać 15-minutowych przerw, które dodane tworzą zmarnowane 2 godziny dziennie.  I wymagajmy myślenia i analizy od studentów, a nie wkuwania definicji i teorii na pamięć. Może to jest jakiś pomysł na poprawę sytuacji w Polsce...

Dajcie mi stanowisko ministra edukacji, a gwarantuje, że to wprowadzę :)

Wracając do tematu to zaczynam coraz intensywniej myśleć o studiach na HBS i aplikowaniu w kwietniu 2018. Jak na razie chcę ukończyć magisterkę na Columbia University i wtedy skupić się na tym. Zobaczymy co się wydarzy do tego czasu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz