Chicago ("Czikago") to był kolejny punkt na mojej liście miast do odwiedzenia w Stanach Zjednoczonych. Ze względu na to iż trzy dni to nie za wiele, by dobrze poznać miasto, skupiłem się na zobaczeniu jedynie głównych atrakcji Chicago. Celem tej wycieczki było również spotkanie się z Mikołajem, kolegą ze szkolnej ławki z liceum.
Jako, że Mikołaj jest już w Chicago od jakiegoś czasu to wziął na siebie ciężar bycia przewodnikiem. Zaczęliśmy od odwiedzania rooftop'ów, czyli barów na dachach budynku. W czasie jednej wizyty zdołałem odwiedzić więcej takich miejsc, niż przez ostatnie pół roku w Nowym Jorku :) Odwiedziliśmy The Signature Lounge, Cindy's oraz The Terrace at Trump. Pierwszy z nich był chyba najbardziej spektakularny, ponieważ znajdował się na 95. piętrze. Ze względu na to, iż w Chicago nie ma dużej liczby drapaczy chmur, to widok jest dużo lepszy niż w Nowym Jorku. Nie ma, w bliskiej odległości, innych budynków, które zasłaniały by widok.
Widok z The Signature Lounge |
Widok z The Terrace at Trump |
Każde miasto ma swoje "must see" miejsca, i jednym z nich jest Cloud Gate, zwane także Fasolą. Jest to ogromna rzeźba pokryta stalą nierdzewną.
Po wizycie na 95. piętrze w The Signature Lounge, do którego wejście jest darmowe, nie miałem potrzeby wchodzenia do pozostałych drapaczy chmur, gdzie wejście już kosztuje ok. 30 $. Na zdjęciu poniżej Willis Tower (442m), który przez 25 lat był najwyższym budynkiem na świecie, wyższym od starych wież World Trade Center w Nowym Jorku.
Willis Tower (442m) |
Na obiad postanowiliśmy pójść do jednej z najbardziej znanych amerykańskich sieci restauracji, do Hooters. Z czego są znani? Jedna legenda mówi, że mają przepyszne skrzydełka. Druga, że te skrzydełka podają młode panie w krótkich spódniczkach i wydekoltowanych strojach. Długo nie myśląc, pojechaliśmy sprawdzić....jakość skrzydełek :)
Tak, jak cały wypad do Chicago przebiegł bez problemów, tak już powrót...no nie za bardzo. Lot miałem w poniedziałek o 6.00 rano, tak by zdążyć jeszcze tego samego dnia do pracy na 9.30. Po dotarciu na lotnisko, dowiedziałem się, że mojego biletu nie ma w systemie i nie mogę odbyć check-in i wydrukować biletu. No to zacząłem robić aferę, w punkcie obsługi klienta w linii United. Ta linie lotnicza znana jest z tego, iż sprzedaje za dużo biletów, a tych co nie pomieści to przenosi no inne loty. Kilka miesięcy temu, personel United, przy użyciu siły, wyniósł jednego z pasażerów, który już siedział na swoim miejscu. Za ten wyczyn, sąd kazał im zapłacić 8 milionów odszkodowania :) Mając na uwadze tę historie, pomyślałem, że również mnie to czeka i będę musiał wracać innym samolotem.
Okazało się, że trzy pierwsze samoloty do Nowego Jorku są pełne i będę musiał czekać dłużej na lot. Narastała powoli we mnie frustracja. Aż nagle, okazało się, iż znaleźli mój lot i mój bilet. Tyle tylko, że nie o 6 AM, a o 6 PM...Ehhh.. No tak, z pośpiechu musiałem zarezerwować lot o złej godzinie.. Moje nastawianie diametralnie się zmieniło. Teraz to już była to tylko moja wina, dlatego prosiłem o zmianę lotu na wcześniejszy, ale bez ponoszenia żadnych kosztów.
Niestety, nic takiego się nie stało i musiałem kupić nowy bilet do Nowego Jorku. Tyle czekałem, aby kupić bilet do Chicago w niskiej cenie, a koniec końców, musiałem kupić nowy bilet przewyższający ceną dwa poprzednie..
Następnym razem, 10x spojrzę na godzinę odlotu zanim kupię bilet :)
PS. Chciałbym serdecznie podziękować, Mikołajowi, za gościnę i za poświęcony czas i pokazanie mi całego Chicago. Do zobaczenia wkrótce!
Galeria:
Trump Tower |
'skrzydełka' chociaż soczyste były ? :D
OdpowiedzUsuńTak Jacku, były soczyste :)
Usuń