niedziela, 1 lipca 2018

Mundial - Dubaj + Kazań (Część II)

Część druga nastąpiła z lekkim opóźnieniem, a to wszystko przez bardzo aktywnie spędzone ostatnie dni wyjazdu. Dodatkowo standard hotelu w Rosji nie był najwyższy i nie pozwalał na znalezienie lobby z dostępem do internetu. 

W ostatni dzień, jaki mieliśmy spędzić w Dubaju, postanowiliśmy odwiedzić historyczną dzielnicę tego miasta - Al Fahidi. Byliśmy ciekawi co poza tymi ultranowoczesnymi i nowymi wieżowcami ma do zaoferowania Dubaj. I tutaj dopiero zobaczyliśmy taką architekturę jaką mogliśmy się spodziewać, gęste zabudowania, ciasne przejścia i wszystko w kolorze piasku. 



Wybraliśmy się łódką na drugą stronę Dubai Creek, gdzie znaleźliśmy lokalne targowisko. Przechodząc tam byliśmy dosłownie napastowani przez lokalnych handlarzy. Każdy chciał nam wcisnąć czy to perfumy (oczywiście oryginał sztuka!), torebki, przyprawy, koszulki i wszystko co mieli pod ręką. Moja dziewczyna za względu na latynoską urodę była dla nich 'Shakira' i wszędzie tak się do niej zwracali. Nie mieliśmy w planach nic specjalnego tam kupować i szybko wróciliśmy do Al-Fahidi, gdzie otwierali już lokal, który upatrzyłem sobie jeszcze przed wyjazdem - Local House. 

Jest to jedno z nielicznych miejsc gdzie można zasmakować mięsa z wielbłąda (w menu była jeszcze zebra, antylopa gnu oraz bawół). Dodatkowo można było zamówić mleczny koktajl z daktylami na bazie mleka z wielbłąda. Ja, jako wielbiciel wszystkiego, zamówiłem oczywiście obie pozycje. Mięso przypomina wołowinę, z tym że jest nieco twardsze. 


Solniczka i pieprzniczka wymiata :)
Nasz pobyt w Dubaju wspominam bardzo pozytywnie. Jest to niesamowite miejsce i polecam każdemu odwiedzić to miasto przyszłości. Kultura tego miejsce jest tak odmienna, że nic nie wydaje się tam normalne, ale za to ciekawe. To jak się ludzie ubierają, to jak się zachowują, jak spędzają wolny czas, to wszystko jest interesujące i warto zobaczenia na własne oczy. To miasto jest niezwykle czyste. Nie znajdziemy nigdzie śmieci na ulicy, ani gum do żucia przyklejonych do chodnika (żucie gumy jest zakazane w Emiratach Arabskich i grozi mandatem).

Kuchnia arabska jest niesamowita, obsługa w barach i restauracjach jest przemiła, a architektura Dubaju jest po prostu z innej planety. Burj Khalifa robi ogromne wrażenie, a już w budowie jest kolejny cud architektury Dubai Creek Tower. Ta wieża, która ma być oddana do użytku w 2020 roku, ma mieć wysokość 928 m i znajdować się będzie jedynie 8 km od Burj Khalifa. Następna wycieczka do Dubaju zatem już w 2020!

 Prosto z miasta ruszyliśmy na lotnisko, gdzie czekał na nas lot do Kazania. Lot trwał 5 godzin, a lecieliśmy liniami FlyDubai. Kiedy słyszy się nazwę linii, ma się w głowie luksusy arabskich linii lotnicznych. Nic z tych rzeczy. Standard FlyDubai jest podobny do, dobrze nam znanego, Ryanaira. Konstruktorzy siedzeń w samolocie zapomnieli, że ludzie mają nogi i przy moim wzroście (187 cm) po 30 minutach siedzenie sprawia ból.  W ciągu 5 godzinnego lotu, w cenie, nie ma wliczonej nawet wody do picia. Koniec końców dolecieliśmy do Kazania cali i zdrowi. Kazań przywitał nas 'chłodem' o temperaturze 30 stopni Celsjusza. Wyjeżdżając z Dubaju mieliśmy nadzieję na lekkie ochłodzenie w Rosji, ale nic się na to nie zanosiło. Przez cały nasz pobyt temperatura nie spadała poniżej 30 stopni.

Mundial w Rosji sprawił, iż ceny hoteli wystrzeliły w skali i osiągały niesamowite wartości na miesiące przed mistrzostwami. Podczas rezerwowania pokoju ciężko było znaleźć jakąkolwiek ofertę poniżej 200$ za pokój/noc. Wyszło na to, iż cenowo zapłaciliśmy podobną cenę za 5* hotel w Dubaju jak i za 1* hotel w Kazaniu. Nasz pokój był na poddaszu, bez klimatyzacji, bez przewiewu przy 45 stopniach w pokoju. Dramat, no ale nie narzekaliśmy bo przyjechaliśmy na trzy dni na mundial, a nie siedzieć w pokoju.

Zgadnijcie, który to ten w Rosji :)
Do Kazania przyjechaliśmy w przeddzień wielkiego meczu Polska - Kolumbia. Od razu po wypakowaniu się, udaliśmy się na Strefę Kibica. Razem zw wszystkimi kibicami obejrzeliśmy porażkę Niemców z Koreą. Już teraz zdaliśmy sobie sprawę, że tych Kolumbijczyków to coś jest tutaj bardzo dużo. Na samej strefie było ich z 5-6 razy więcej od nas. Po meczu Niemców, pomiędzy kibicami Kolumbii i Polski odbył się 'pojedynek' na przyśpiewki. Raz oni, raz my, oni głośno, my jeszcze głośniej, oni salsa, my 'labada'! I na koniec nastąpiła kurtuazyjna wymiana językowa, czyli my zaśpiewaliśmy im 'Hasta Luego, Colombia, Hasta Luego!. W obozie kolumbijskim nastała lekka konsternacja, ale dzięki Google Translate szybko nam odpowiedzieli 'Do widzenia!'




Wszystko oczywiście odbyło się w przyjaznej atmosferze. Porobiliśmy sobie wspólnie wiele zdjęć, wymieniliśmy się wrażeniami z Rosji i udaliśmy się do hoteli, aby być gotowym na główne wydarzenie tego wyjazdu!

Co ciekawe, to było to, iż w Kazaniu jasno już zaczęło się robić w okolicach 2 w nocy. Letnia noc trwa tam od godziny 21.30 do 2 w nocy! Myślałem, że to w Polsce mamy wczesny wschód Słońca bo w okolicach 3.30, a tu niespodzianka. Każda nasza 'noc' kończyła się tutaj już z Słońcem wysoko ponad horyzontem.

Galeria:



Muzeum Kawy

Restauracja Local House

Tradycyjne picie kawy i herbaty


Łódka, którą localsi przemieszczają się
na drugą stronę zatoki

Klimatyzowane przystanki autobusowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz