W ten weekend miałem przyjemność gościć obecnych stypendystów Fulbright'a u mnie "na chacie". Przy wspólnym stole miałem reprezentantów pięciu różnych krajów: Chile, Turcji, Timoru Wschodniego, Stanów Zjednoczonych i Polski. Była to niesamowita okazja do podzielenia się swoim doświadczeniem jako, już, absolwent Fulbright'a, a także, do wysłuchania historii nowych stypendystów.
Moi goście, przed spotkaniem, nie mieli pojęcia kim ja jestem i jak wyglądam. Spodziewali się faceta w wieku 50-60 lat, być może profesora z uczelni. Bardzo się zdziwili, kiedy ujrzeli, że jednak jestem świeżym absolwentem studiów magisterskich. Jak się okazało, z całego grona byłem najmłodszy.
Każde spotkanie ze stypendystami to okazja do poznania innych kultur, historii innych narodów, zwyczajów panujących w danych krajach. Oczywiście najbardziej egzotycznym krajem był Timor Wschodni, z którego, w tym roku, na stypendium Fulbrighta wyjechały dwie(!) osoby. Angelo studiuje psychologię sądową na Montclair State University i m.in. ma tak ciekawe zajęcia jak profilowanie psychologiczne morderców. Jest to dość rzadka specjalizacja. Jak odnajduje się w Stanach? Trochę jest mu tutaj za zimno :)
Veronica jest z Chile i studiuje Operations Research na Columbia University. Przed studiami zajmowała się układaniem harmonogramów lotów na lotniskach dla poszczególnych linii lotniczych i aktualnie aplikuje o taką pozycję do JetBlue. Co jej przeszkadza w Stanach? To, że ludzie nie witają się tutaj "na misia" tylko na chłodny uścisk dłoni. To, że ludzie w USA kompletnie nie wiedzą gdzie jest Chile i to, że myślą, że w Chile wszyscy jedzą tylko chili (Chile po angielsku wymawia się tak jak u nas chili).
Tuba z Istambułu to studentka architektury z Columbia University. Zwolenniczka pescowegetarianizmu. Aktualnie trwa jej ostatni semestr, podczas, którego piszę pracę magisterską. Planuje znaleźć pracę i zostać w Nowym Jorku.
Nasze śniadanie zamieniło się w 5-godzinną dyskusję! Każdy stypendysta Fulbrighta to bogata w doświadczenia, otwarta osoba i rozmowa w gronie takich ludzi to czysta przyjemność. Oby więcej takich miłych spotkań!
Nasze śniadanie zamieniło się w 5-godzinną dyskusję! Każdy stypendysta Fulbrighta to bogata w doświadczenia, otwarta osoba i rozmowa w gronie takich ludzi to czysta przyjemność. Oby więcej takich miłych spotkań!
Zawsze jak zaglądam na Twojego bloga to mi jakoś przykro, że dopiero co skończyłam studia - gdybym mogła to oczywiście cofnęłabym czas i zaczęła akademicką przygodę w trochę inny sposób :).
OdpowiedzUsuńW każdym razie wiedz, że cała ta przygoda, którą opisujesz tu na blogu jest bardzo inspirująca!
Pozdrawiam :*
ZZ