W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego, iż karty bankomatowej, ze względu na bezpieczeństwo, nie dajemy nikomu do rąk by za coś zapłacić. Sami płacimy, wpisujemy pin i tak się kończy transakcja. W USA działa to trochę inaczej. Tutaj nasze karty działają jak karty kredytowe i zamiast pinu, po prostu trzeba się podpisać pod rachunkiem. Także po otrzymaniu rachunku w restauracji dajemy kartę kelnerowi i on już na barze pobiera kwotę do zapłaty. My dostajemy paragon z pobraną kwotą oraz z pozycją "Tips", czyli napiwek i "Total", czyli już zsumowaną kwotą do zapłaty i miejscem na podpis. I wtedy możemy dodać napiwek. Jeśli określimy wysokość napiwku to już nie ma potrzeby dania swojej karty drugi raz. Tutaj można pobrać kwotą napiwku już po naszej wizycie. Z tego co czytałem może się zdarzyć to, iż po naszej wizycie ktoś dopisze kwotę napiwku, także jak już nie chcemy dać napiwku to lepiej skreślić pozycję "Tips". Na szczęście nie spotkałem się z taką sytuacją.
Ciekawe jest to, że wszędzie oczekują napiwków. I wiedzą też, jak zmusić ludzi do zapłaty dodatkowych dolarów. W Polsce danie napiwku jest po Twojej stronie, to znaczy Ty wychodzisz z inicjatywą. Tutaj spotkałem się z tym, iż na ekranie dotykowym muszę określić wysokość napiwku lub kliknąć "No tips". Czyli specjalnie muszę wykonać czynność by tego napiwku nie dać. Bo na przykład nalanie lemoniady do kubka w budce, lub podanie hot-doga nie jest dla mnie czynnością, przy której jestem skłonny dać napiwek. To jest po prostu ich praca. Co innego w restauracjach.
Obowiązują w większości 3 stawki napiwku 15, 18 i 20 % (lub więcej - "sky is the limit" jak to mówią) w zależności od tego jak oceniamy serwis. I tutaj też Amerykanie pomagają nam by czasem coś źle nie policzyć, lub żeby czasem nie dać za mało i na paragonie mamy wyświetlone ile dolarów mamy doliczyć do rachunku np. przy 18%=$3.56.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń