piątek, 4 listopada 2016

Wybory Prezydenckie w USA


Już za 4 dni, 8 listopada, odbędą się wybory prezydenckie w USA. Trump czy Clinton? Szanse obu kandydatów są bardzo wyrównane i ostanie dni zadecydują o wynikach. Warto wiedzieć, że nie tylko oni biorą udział w tych wyborach. W rzeczywistości mamy 4 kandydatów, a ostatnie sondaże wyglądają następująco:



















Hilary Clinton wywodzi się z Partii Demokratycznej, Donald Trump z Republikańskiej, Gary Johnson z Libertariańskiej, a Jill Stein z Partii Zielnych. Tak, ja też o ostatnich dwóch kandydatach absolutnie nic nie słyszałem, ale warto przynajmniej wiedzieć, że istnieją. Po wynikach sondaży widać jednak, dlaczego o nich tak cicho.

Dla tych z Was co nie wiedzą o co chodzi w całych tych wyborach, postaram w wielkim skrócie opisać zasady działania, na tyle na ile ja to zrozumiałem. Do zdobycia w wyborach jest 538 'punktów'. Do wygrania wyborów należy uzyskać 50% + 1 punkt. Także należy zdobyć 270 punktów. Każdy stan ma przypisaną liczbę punktów np. Kalifornia to 55 punktów do zdobycia, Teksas - 38, Nowy Jork - 20, i o liczbie decyduje liczba mieszkańców danego stanu. Aby zdobyć te punkty trzeba zdobyć większość głosów w danym stanie. Stosuje się zasadę 'winner-take-all', czyli zwycięzca zdobywa wszystkie punkty z danego stanu. Nie ma podziału punktów (w rzeczywistości są chyba dwa stany, które dzielą punkty, ale są małe i tak samo mało ważne). 

Stany Zjednoczone, jak wiadomo, są ogromne dlatego też kandydaci na prezydenta muszą jeździć po całym kraju i przekonywać do siebie wyborców. Ale czy jadą do każdego miasta, w każdym stanie? Nie byłoby to raczej technicznie możliwe i wykonalne w krótkim odstępie czasu. Dlatego też, skupiają się na tych stanach, w których wygrana jest jeszcze taka pewna.

Większość stanów jest "stała" co do preferencji. Teksas, Oklahoma, Kansas, czy Missouri to stany Republikanów i można założyć, że tam dana partia wygra bez problemów. Za to stany na obu wybrzeżach, jak Nowy Jork, Kalifornia, Oregon czy Waszyngton to bastiony Demokratów. Dlatego też, po dodaniu punktów z "pewnych" stanów dochodzi do sytuacji, gdzie o wynikach wyborów prezydenckich, mogą decydować punkty ze stanów, które raz głosują na jednych, a raz na drugich tzw. swing state. I o nie toczy się cała walka: Floryda(29), Ohio(18), Wirginia(13), Nevada(6) i Kolorado(9). W nawiasie podałem liczbę punktów do zdobycia, w każdym z tych stanów.  

Nowy Jork to stan demokratów, dlatego też nikt tutaj nie krzyczy 'Trump na Prezydenta!'. Raczej nikt tu głośno jego imienia i nazwiska nie wypowiada. Wszyscy tutaj wierzą w wygraną Clinton. Miejsce, w którym Hilary Clinton będzie, być może, świętować to Jacob K. Javits Convention Center w Nowym Jorku, znajdujące się przy 34 ulicy na Manhattanie. Co ciekawe Donald Trump zamierza spędzić ten wieczór w New York Hilton Midtown, znajdujące się jedynie 3 km dalej, przy 53 ulicy. 

Pozostaje czekać cierpliwie na wyniki wyborów i zobaczyć, co się będzie dalej działo w Stanach Zjednoczonych. Może znacznie spadnie kurs dolara? Tego sobie i Wam życzę :) 

Komentarz na temat wyborów na
tablicy pewnego baru przy Broadway.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz