wtorek, 7 sierpnia 2018

2 lata na EMIGRACJI

8 sierpnia 2016 roku rozpoczęła się moja przygoda ze Stanami Zjednoczonymi. Po roku w Barcelonie, myślałem, że wiem już dużo o życiu za granicą, ale nie mogłem się bardziej mylić. Studia, studiami, ale życie po nich to dopiero prawdziwa emigracja. No i dziś trochę o niej właśnie. 

Przeglądając ostatnio Facebooka dotarło do mnie jak szybko czas leci. Znajomi, z którymi przecież "nie tak dawno" rozmawiałem, dzisiaj wrzucają zdjęcia swoich dzieci, zdjęcia ze ślubów, dodają drugie nazwiska. Staram się mieć kontakt z jak największą liczbą znajomych podczas życia w USA, jednak nie zawsze jest to takie proste. Różnica czasu stanowi niezłą przeszkodę. Wtedy kiedy ja wychodzę do pracy, w Polsce niektórzy już wracają do domu. Kiedy ja kończę pracę, w Polsce jest już północ. W tygodniu, rozmowy telefoniczne są zatem mocno ograniczone. Większa swoboda jest jedynie w weekendy. Rozmowy też nie są krótkie, często ponad godzinne, i tym sposobem trzeba ograniczać liczbę rozmów w ciągu dnia, aby jeszcze coś poza telefonami można było zrobić. Aby mieć to wszystko pod kontrolą, z większością znajomych muszę umawiać się na konkretną godzinę. 

Emigracja dla mnie to taka niekończąca się wycieczka. Gdziekolwiek nie jestem to czuje, że kiedyś stąd wyjadę i z każdego dnia staram się wycisnąć maksimum. Gdybym miał Instagram to dałbym tutaj  #CarpeDiem :) Życie za granicą sprawia, że to co zwykłe staje się ciekawsze np. takie wyjście po 'głupie' zakupy spożywcze. W Polsce każdy Lidl, Biedronka, czy Carrefour ma ujednolicone produkty i ich rozkład w sklepie, tak, że zakupy po jakimś czasie robisz z automatu, biorąc to samo przez cały czas. W ogóle, u nas sklepy lokalne chyba już wyginęły, wszyscy kupują w sieciówkach. W Nowym Jorku na każdej ulicy masz jakiś lokalny sklep (Deli) czy mały market, w którym to możesz kupić wszystko co jest ci potrzebne. Nie ma tutaj produktów znanych z Europy to i robienie zakupów to też jest pewnego rodzaju przygodą. Zdaje sobie sprawę, że i do tego można po jakimś czasie przywyknąć, ale jeszcze mi się to nie przytrafiło.

Inną sprawą na emigracji jest śledzenie tego co się dzieje w Polsce. Z początku jeszcze przeglądałem serwisy informacyjne z naszego kraju, aby mniej więcej orientować się co się dzieje. Ale żyjąc w USA chciałem też się orientować w tym co się dzieje tutaj, czytając m.in. The New York Times. Po jakimś czasie zorientowałem się, że nie jestem w stanie być na bieżąco ze wszystkim. Aktualnie mogę powiedzieć, że moim głównym informatorem jest niestety Facebook. Żyję w takiej bańce, od której odbiją się wszelkie 'niusy'. Ale właściwie czy to takie złe? Czy tak naprawdę musimy śledzić wszystko co się dzieje codziennie na świecie? Sam się zastanawiam czy w dobie Netflixa, mediów społecznościowych i internetu, jest jeszcze sens oglądać telewizję 'z kabla'. 

Pod względem językowym, z roku na rok widzę duże różnice, które zachodzą u mnie podświadomie. Zacząłem myśleć już bardziej po angielsku niż po polsku. Teraz w rozmowie po polsku przychodzą mi do głowy angielskie określenia i w mojej głowie staram się je tłumaczyć na nasz język. Coś kompletnie odwrotnego do tego co miałem na początku wyjazdu. Już teraz czuję, że angielski stał się moim drugim pełnoprawnym językiem. Jest mi zupełnie obojętne czy rozmawiam po angielsku czy po polsku. Duży wpływ na to miał fakt, iż w Hiszpanii i w USA mało miałem kontaktu z Polakami i większości porozumiewałem się po angielsku.

Emigracja sprawia również to, iż bardziej doceniam nasz kraj i naszą kulturę. Nie wszystko to co zagraniczne jest lepsze i wiele krajów mogło by się od nas dużo nauczyć. Jesteśmy niesamowicie  inteligentnym i mądrym narodem i każdy kto miał styczność z naszymi rodakami w USA bardzo ciepło się o nich wypowiadał. To sprawia, że jeszcze bardziej czuję się dumny z tego skąd pochodzę i gdzie zostałem wychowany.

W przeciągu ostatnich dwóch lat byłem jedynie dwa razy w Polsce, a od ostatniej wizyty minęło ponad 8 miesięcy. I już na tyle się stęskniłem, że czas wybrać się po raz trzeci! W dniach 24-30 sierpnia planuje mały urlop, aby odwiedzić parę miejsc i spotkać się z rodziną i znajomymi. Czas wrócić i naładować baterie na kolejne miesiące. Do zobaczenia w kraju!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz